Jakiś czas temu, opowiadałam znajomym ze studiów o Wrocławiu i
krasnalach, jakie można tam spotkać. Mowa oczywiście o niewielkich rzeźbach
rozsianych na terenie miasta, których stawianie można śmiało określić mianem
zjawiska społecznego. Opowieść spodobała się na tyle, że narodził się pomysł jednodniowego
wyjazdu.
Pierwsze krasnale pojawiły się w 2005 roku, jako część strategii promującej
miasto. W założeniu miały stać się jego symbolem (reklamują Wrocław nawet na
zagranicznych targach turystycznych). Dlaczego właśnie krasnale? Nie jest tak,
że ktoś pewnego dnia usiadł i stwierdził, że krasnal to dobry motyw dla
Wrocławia. Ma to swoje uzasadnienie w nie tak dalekiej historii..
Florianek |
Capgeminiusz Programista |
Do dnia dzisiejszego przybyło blisko 300 statuetek; tworzone są przez artystów z całej Polski, a ich opiekunami są instytucje
publiczne, firmy oraz osoby prywatne.
Jak je
znaleźć? Nic prostszego. Jeśli tylko podróżujemy w stronę rynku, mamy sporą
szansę natrafić na co najmniej kilka z nich. Przy czym należy pamiętać, że mogą
być zlokalizowane nie tylko na ziemi, ale też na latarniach, czy fasadach
budynków.
Wypłatnik |
Warto zaopatrzyć się w mapę, która nie tylko ułatwi znajdywanie krasnoludków, ale pozwoli też poznać ich imiona. Niektóre posiadają tabliczki informacyjne, ale większość pozostaje dla przechodniów anonimowa. Mapę, o której wspomniałam, można dostać chyba we wszystkich sklepach z pamiątkami. Kosztuje 6 - 8 zł (w zależności od stopnia aktualności). Niektóre przedstawiają lokalizację 100 rzeźb, ale po co płacić, skoro taką samą mapę dostaniemy w informacji turystycznej za darmo? Chociażby w holu dworca kolejowego, nieopodal kas biletowych. Tam właśnie udałam się wraz ze znajomą kilka dni temu, zaraz po przyjeździe do Wrocławia.
Dla tych, którzy wolą elektroniczne rozwiązania zdradzę, że istnieje również mapka online. Można więc śmiało maszerować z telefonem w dłoni.
Dla tych, którzy wolą elektroniczne rozwiązania zdradzę, że istnieje również mapka online. Można więc śmiało maszerować z telefonem w dłoni.
Pierożnik |
Jeśli miałabym coś więcej doradzić przyszłym poszukiwaczom krasnali, to ubranie wygodnych butów. Brzmi to banalnie, a nawet śmiesznie, ale Wrocław w wielu miejscach usiany jest kostką, a warto mieć na względzie, że aby złapać je wszystkie, trzeba się będzie sporo nachodzić. Nie wiem nawet, czy możliwe jest to w jeden dzień, ale warto upolować w obiektywie chociaż część z nich.
Ten rodzaj aktywności ma kilka niezaprzeczalnych zalet, z którymi innym atrakcjom turystycznym może być ciężko konkurować: dostępny jest 24h/dobę, za darmo i na powietrzu. Nikt nie chce pobierać opłat za fotografowanie, czy też nie zwraca uwagi, że tego robić nie wolno. W każdym momencie można udać się na kawę, czy zwiedzić coś innego. Polecam każdemu - młodym, starszym, wycieczkom szkolnym, rodzicom z dziećmi.
fot. archiwum mmwrocław/Michał Potocki |
Choć
naszym głównym celem było poszukiwanie krasnali, postanowiłyśmy również odwiedzić
punkt widokowy mieszczący się na 49 piętrze Sky Tower. Budynek ten wyraźnie odznacza się na tle architektury miasta - przykuwa uwagę na
długo przed tym, nim pociąg zawinie do stacji. Można tam śmiało ruszyć na
piechotę, co też i my zrobiłyśmy.
Warto zaznaczyć, że na miejscu trzeba się
stawić o określonej godzinie, gdyż interesanci
wpuszczani są do windy co pół godziny. Mniej więcej tyle czasu (raczej mniej,
niż więcej) można spędzić na podziwianiu widoków i zrobieniu sobie pamiątkowego
zdjęcia.
Bilet normalny kosztuje 12 zł, a ulgowy 8 zł. W weekendy jest ciut drożej. Czy to wygórowana cena? Mam porównanie jedynie do tarasu widokowego w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie wjazd na górę kosztuje odpowiednio 20 i 15 zł, jednak jeśli nam się spodoba, możemy tam siedzieć i cały dzień. W obu przypadkach istnieje też możliwość wycieczek grupowych, ale nigdy się tym nie interesowałam.
Przykładowe zdjęcia z Sky Tower |
Podstawowe pytanie brzmi, czy warto wydać 12 zł, by popatrzeć na Wrocław z wysokości ok. 200 metrów? Moim zdaniem raz nie zaszkodzi, chociaż jeśli ktoś liczy na wystrzałową sesję fotograficzną, to może się nieco rozczarować. Zwłaszcza, jeśli na tę samą godzinę zjawi się większa grupa ludzi. My miałyśmy ten komfort, że trafiłyśmy na nieliczne towarzystwo (zarówno przed nami, jak i po nas grupy były liczniejsze). Prawie cały dostępny czas straciłyśmy jednak na robieniu zdjęć na tle greenboxa i ich drukowaniu. Jest to na pewno miła pamiątka, ale żałuję, że tego czasu nie było więcej. Podobno przy ładnej pogodzie można zaobserwować górę Ślężę, a nawet Śnieżkę. My musiałyśmy się zadowolić marcową aurą i widokiem na miasto.
Podsumowując, jeśli ktoś chciałby się
pochwalić, że odwiedził najwyższy budynek w Polsce, powinien się udać do
Wrocławia. W trawie piszczy, że w 2020 r. w
stolicy wyrośnie mu, a nawet przerośnie go konkurencja. Warto się więc pospieszyć.
Byłem na Sky Tower. Fajna sprawa. Najlepiej pójść przed zachodem słońca tak, aby mieć widok przed i po zmroku. Samych krasnali można szukać długo. Mam kilka swoich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńTo w sumie dzięki Twojemu poleceniu tam trafiłyśmy :) Też mam kilka ulubionych krasnali.
UsuńUwielbiam szukać krasnali :D
OdpowiedzUsuńPrawda, że fajne zajęcie? Słyszałam od jednych znajomych, ze robili nawet zawody, kto znajdzie ich więcej.
UsuńU nas zawodów nie było, ale pomysł ciekawy!
Usuń